04:04

W sieci kłamstw cz.1


Człowiek samotny łatwo daje się zwieść pięknościom z portali randkowych. Często drugiej stronie zależy tylko na jednym… NA KASIE!!!
W tym opowiadaniu opiszę Wam sytuacje, jakich osobiście doświadczyłem.

Byłem świeżym użytkownikiem portalu randkowego, na którym znalazłem się za namową brata
i kumpli.
- Spróbuj chłopie, ja tam poznałem swoją obecną dziewczynę – słyszałem od jednego.
Albo:
- To nic nie kosztuje…, nic nie tracisz a nawet możesz zyskać – twierdził drugi.

A najlepszy był mój brat. Ten to jest kozak…, najpierw wyrwał jakąś Chinkę, po niej Turczynkę,
no a obecnie jest z Murzynką. Ten to jest niesamowity koleś, multi-kulti. Nie wiem jak Wy, ale
ja mu zazdroszczę.

Tak więc spróbowałem. Założyłem konto na jednym z portali. Kilka chwil i profil uzupełniony. Zdjęcie jakieś stare, …nieaktualne, ale jest. Kilka słów o sobie, cechy charakteru, wygląd zewnętrzny no i teraz najważniejsze. Moje oczekiwania względem potencjalnych kandydatek.

Jaka ona ma być?

Włosy…, czy miałem jakieś wymogi względem długości czy kolorów włosów? Nie, chyba nie…, to pole zostawiłem jako domyślne.

Oczy? Też nie robiło mi to wielkiej różnicy, ważne żeby jakieś miała.

Figura? Hmmm… tu zacząłem kombinować. Do wyboru z podanych opcji miałem : szczupła, wysportowana, normalna, zaokrąglona, puszysta. Początkowo zaznaczyłem dwie pierwsze pozycje. No rzecz jasna, nie jestem zwolennikiem dodatkowych kilogramów. Sam byłem szczupłej budowy, więc gdybym miał wybierać, to wolał bym, aby przyszła partnerka nie zgniotła mnie w łóżku na placek.

Chwilę zastanawiałem się jeszcze nad zaznaczeniem opcji normalna. Kwestia tylko tego, kto jak to pojmuje. Ponieważ wśród osób/dziewczyn z portalu widywałem takie, co to określały się mianem normalna, w rzeczywistości będąc (oczywiście według mojego zdania) zaokrągloną
a niekiedy wręcz puszystą.
Ok, "ryzyk-fizyk", a niech mi tam, najwyżej jak coś będzie nie tak, to nie będę się odzywał.
No przecież nikt mnie nie zmusi. Zaznaczyłem…, w kryteriach co do figury zostało zatem: szczupła, wysportowana i normalna.

Dalej….

Dalej były rubryki dotyczące osobowości poszukiwanej partnerki. Sam już nie pamiętam, czy zaznaczyłam tam coś, czy zostawiłem bez zaznaczenia. Mniejsza już o to. Profil uzupełniony, czas na poszukiwanie tej jedynej.

Portal daje nam pełną swobodę wypowiedzi, zanika nasz wstyd, krępacja, to wszystko, co przy normalnym spotkaniu by nas blokowało.  Dodatkowo opcje lokalizacji osób, wyszukiwanie partnerek z danego regionu – DLA MNIE BOMBA.

Coś tam pozaznaczałem i bach. Szuka…, szuka…, szuka…, jest znalazł. Pełna strona potencjalnych, przyszłych, moich partnerek. Brunetki, blondynki, rude i szatynki.
Do wyboru, do koloru.

Zacząłem więc przeglądać co niektóre, znaczy się profile. Czasami czytałem opisy, a innym razem zostawałem przy samych zdjęciach. Oj było na czym oko zawiesić. Momentami nie chciało mi się wierzyć, że tak śliczne dziewczyny mogą mieć trudności ze znalezieniem partnera. Przecież gdybym mógł, to zakochał bym się w nich wszystkich.

A był to dla mnie bardzo ciężki okres. Świeżo po rozstaniu, na nowym mieszkaniu, zaczynałem całkiem nowe życie. Przez fakt tego, że żyłem wcześniej w toksycznym jak się później okazało związku, który zabrał mi na tamten czas prawie połowę mojego życia. Ciężko było mi samemu, nie umiałem tak żyć, brakowało mi kogoś, z kim mógłbym spędzać czas. Kogoś na kogo mógłbym przelewać swoje uczucia. Dzielić się tym co posiadałem. Byłem wtedy strasznie podatny, ufny i wylewny. Otwarta księga....

Tak więc poszukiwania nowej miłości mojego życia zostały rozpoczęte.
Początkowo za wiele się nie działo. Wysyłałem zaczepki do kandydatek, które w jakiś sposób przykuły moją uwagę. Czy to ładnym uśmiechem, czy ciekawym opisem. Jako, że dla początkujących użytkowników była specjalna promocja dotycząca konta premium, dzięki której miałem podgląd we wszystko co się dzieje na portalu, postanowiłem zainwestować.
25 zł w zaokrągleniu na 3 miesiące to nie wydatek  -pomyślałem.

Opcja premium dawała mi m.in. możliwość wglądu w gości na moim koncie, gdzie bez niej postaci zostawały przeważnie niewidoczne.

Dni mijały, czasami ktoś coś napisał, ja podjarany, że ktoś zwrócił na mnie uwagę szybko odpisywałem, z kolei wiadomość zwrotna szła i szła i szła. Zdawało mi się, że idzie latami, albo może listonosz ją niesie, bo jakoś doczekać się nie mogłem. W końcu docierała, ja zadowolony jak małe dziecko proponowałem wspólne wyjścia, a to kino, a to restauracja, bywało, że nawet zwykły spacer. Nie mniej jednak zawsze byłem odpowiednio przygotowany na przywitanie nowej sympatii. Umyty, ogolony, wyperfumowany, a że mam alergię, to wylewałem perfumy na siebie wiadrami. Zawsze z kwiatkiem, przeważnie różyczką, różową żeby nie było, bo na czerwona musiały sobie zapracować.  Zawsze przynajmniej 15 minut przed czasem wyczekiwałem w umówionym miejscu. Pamiętam to jak dziś, nerwy, stres, dłonie nie przestawały się pocić a ja non stop wycierałem je w spodnie.

Tak więc były randki i randeczki.

Posiedzieli, pogadali, zjedli coś lub obejrzeli i każdy rozchodził się w swoją stronę.

I nagle….

Kontakt się urywał. Nie wiedziałem co robiłem źle. Nie wiedziałem też co robię dobrze. Wcześniej wszystko było jasne. Jak coś spieprzyłem, dostawałem wyraźny komunikat, w druga stronę tez to tak działało. A tymczasem tu nie miałem bladego pojęcia o co chodzi, co było nie tak, dlaczego się już nie odzywały.

Przestawałem powoli w to wnikać. Kolejne poznane osoby, kolejne randki, kolejna wydana kasa
a korzyści z tego żadnych.

No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pewnego razu poznałem dziewczynę, która zaciekawiła mnie swoim opisem: ” … otwieram piwo okiem…”, czy jakoś tak. Zaczepiłem, był odzew, nawiązaliśmy kontakt. Pisaliśmy ze sobą dłuższy czas. O wszystkim i o niczym. Planowaliśmy spotkanie, niestety jakoś nam się to wszystko nie zgrywało. Dwa miesiące nam zajęło, zanim spotkaliśmy się twarzą w twarz.

Jeździłem wtedy motocyklem po saskiej kępie, zgłodniałem, zajechałem na kebaba. I nagle dostaję wiadomość.
- Siemka, jestem właśnie z kumpelą na plaży pod mostem poniatowskim. Może masz czas
i chcesz się do nas dołączyć? – napisała.

Pomyślałem czemu nie, byłem blisko więc…, oczywiście odpisałem, że za chwilę wpadnę itp. itd. Znalazłem się na plaży, tłum ludzi. Wyszukiwanie, wypatrywanie jej, gdzie ona jest?
Bach i widzę, macha ręką siedząc na kocu. Dziwne to było, bo pierwszy raz się nie denerwowałem. Podszedłem 
do nich, przywitałem się, ładnie przedstawiłem i…, gadałem z nimi jakbyśmy znali się już jakiś czas.

Spotkaliśmy się później jeszcze kilka razy, przeważnie nad Wisłą. Ploty, ploteczki, opowiadania
o swoich byłych, o tym jacy to oni dla nas byli źli, ale jak bardzo nam ich zarazem brakuje. Tak mijały nam kolejne dni znajomości. Było nam dobrze w tych relacjach. Czysto koleżeńskich, zawsze jak jedno z nas miało kryzys, mogło liczyć na tą druga osobę, że wysłucha, poradzi, poświęci swój czas. To chyba jedna, jedyna i ostatnia relacja, w przypadku której kontakt mamy ze sobą do dziś.

Kolejne poznawane dziewczyny powielały tylko wcześniejsze scenariusze. Nażarły się, napiły
i poszły zadowolone. Masakra....

Mijały kolejne dni, przewijały się kolejne osoby poznane na portalu.

Pewnego razu dostaję wiadomość. Z konta, przy którym była zaledwie jedna fotografia
i praktycznie zero informacji o użytkowniczce.
- Cześć, mam na imię Kristi. Od razu zwróciła uwagę na Twój profil. Nie posiadam konta premium wiec może lepiej kontaktujmy się przez e-mail…”. Coś tam jeszcze było napisane, jednak już nie pamiętam.
Chwilę się zastanowiłem, założyłem dodatkowe konto e-mail w razie jakby coś się miało nie po mojej myśli wydarzyć. Może na przykład laska okaże się psycholką czy coś, łatwo i szybko się jej pozbędę kasując e-mail.

Tak też zrobiłem…, po czasie, ale najpierw przedstawię Wam jak do tego doszło.

A więc jak już wspomniałem, założyłem nowy e-mail i napisałem do Kristi,
- Hej, tu Maciek, pisałaś do mnie na portalu….

Odpowiedź pojawiła się dosyć szybko.
- Witaj Maćku, bardzo się cieszę, że mogę z Tobą pisać. Mam na imię Kristi.

Zaczęło się niewinnie. Pisaliśmy ze sobą zwykłe wiadomości, co słychać u mnie, co u niej. Czym zajmujemy się na co dzień. Kristi wydawała się być normalna dziewczyną. W praktycznie co drugim e-mailu przysyłała mi swoje zdjęcia. Była prześliczna. Szczupła brunetka o anielskim uśmiechu. Długie falowane włosy, piękne, czarne jak węgiel oczy. Smukła sylwetka
z cudownym biustem i wyraźnie zarysowanej pupie. Dosłownie ideał. 

Pisaliśmy ze sobą może z miesiąc. Ona przedstawiła mi swoją sytuację, dlaczego znalazła się
na tym portalu. Powiedziała kogo szuka. Zdawało się, że nie mamy przed sobą tajemnic. Zacząłem się w to wszystko wkręcać. Pierwszy raz od rozstania czułem, że jestem szczęśliwy mając Kristi, mimo iż dzieliły nas setki a może nawet tysiące kilometrów.

Aha…, bo nie wspomniałem. Kristi pochodziła z Rosji. Mieszkała gdzieś na południowym wchodzie Rosji. Nie pamiętam już dokładnie, ale to były okolice Nowosybirska. Tak więc naprawdę daleko.
Wszystko to co mi pisała, sprawiało, że chciałem mieć ją blisko siebie. Zacząłem ją pragnąc, ale nie tylko cieleśnie, także duchowo.
Pisała mi, że zamierza przylecieć do Polski, że chce tu znaleźć męża, bo rosyjscy faceci tylko piją i nie szanują kobiet. Jednak jej przyjazd był prawie nie możliwy. Na serio wkręciłem się
w nią. Chciałem móc jej jakoś pomóc przybyć do mnie.

Mijały kolejne dni. Któregoś pięknego dnia napisała do mnie starsza siostra mojej przyjaciółki. Takie tam zwykłe:
- Siema Bocian, co u Ciebie?
Ona w tym czasie mieszkała akurat w Rosji. Wyjechała tam po studiach do pracy. Była nauczycielką w szkole. Pomyślałem, kto inny jak nie ona może teraz mi pomóc i doradzić w jaki sposób ściągnąć Kristi do polski.

Opowiedziałem jej całą swoja historię. To jak i gdzie poznałem Kristi. Napisałem o jej ciężkiej sytuacji w domu, że mieszka razem z mamą i babcią ponieważ jej ojciec zginął w pożarze ich domu. Że pracuje jako instruktorka fitness.
Napisałem jej wszystko co o niej wiedziałem, co do niej poczułem i jak bardzo mi zależy, żeby móc się z nią spotkać.

Wtedy właśnie zostałem uświadomiony przez ów koleżankę.
Napisała mi, że Kristi wcale może nie być osobą, za którą się podaje, że w Rosji działają normalnie agencje, w których to pracownicy podszywają się pod jakieś osoby. Napisała mi, że to wszystko ma na celu wyłudzenie pieniędzy od nieświadomych ludzi.

To był dla mnie szok. Dosłownie.

Nie chciałem wierzyć w to, co napisała mi koleżanka. Odpisałem jej oczywiście, że Kristi to raczej nie taka osoba, o której myślisz, że ona jest prawdziwa i nie oszukała by mnie.

Mimo wszystko koleżanka kazała być ostrożnym. Zapytała, czy owa Kristi wspominała coś
o jakichś pieniądzach. Odparłem, że oczywiście, że nie. Rozmawialiśmy co prawda o jej przyjeździe do Polski, lub moim do Rosji i że to bardzo duże koszty są. Ale nikt nikomu nic nie mówił o jakichkolwiek pieniądzach.
Nie potrafiłem już normalnie pisać z Kristi. W głowie miałem słowa koleżanki. Podstępnie
w e-mailach zacząłem wypisywać zapytania, jak wyobraża sobie nasze spotkanie.

Kristi pisała, że jak tylko przyleci do Polski, to liczy, że będę na nią czekał z kwiatami, że pojedziemy od razu do mnie. Będziemy spędzać większość czasu w łóżku nie przestając się kochać. Pisała, że będzie dla mnie najlepszą żoną na świecie, będzie dbała o mnie, pracowała, po pracy zajmowała się domem.

To wszystko było zbyt piękne żeby było prawdziwe. Zacząłem drążyć temat kosztów.
W wiadomości dostałem informacje, że aby mogła przylecieć do polski musi wyrobić paszport
i wizę a to koszt około 200 dolarów. Biletu lotnicze są bardzo drogie, a że z jej miejscowości nic nie lata, to najpierw 
by musiała przyjechać pociągiem do Moskwy, następnie z Moskwy samolotem do Polski. Tu kolejne pieniądze potrzebne. Łącznie jak podsumowała, wszystko miało by kosztować około 1000 dolarów. Jednak ona wymyśliła, że możemy podzielić koszty na pół. Ja wyślę jej 500 dolarów i ona odłoży drugie tyle i do mnie przyleci.

W tym momencie nie wytrzymałem. Początkowo nie wierzyłem w słowa koleżanki ostrzegającej mnie przed oszustwem. Nie mniej teraz musiałem to sprawdzić. W jednym z maili miałem  podane jej dane osobowe.

Postanowiłem wklepać je do sieci i sprawdzić o co chodzi.

Załamałem się jak zobaczyłem wyniki wyszukiwania.

Moja Kristi, osoba, która sprawiała, że znowu uśmiech zagościł na mojej twarzy okazała się oszustką. W wyszukiwarce było z 10 podobnych historii z uczestnictwem tej samej Kristi. Wszystko się zgadzało. Cała jej historia rodzinna, wygląd, zainteresowania, wszystko.

Stwierdziłem, że nie zostawię tego tak. Napisałem do niej jeden z ostatnich maili. W treści wkleiłem linki do stron, na których znajdowały się jej dane, historie i wypowiedzi osób kontaktujących się z nią we wcześniejszym okresie.

Napisałem, że czuję się zraniony, oszukany. Nie chciałem utrzymywać z nią już żadnego kontaktu.
W odpowiedzi na moja wiadomość Kristi napisała, że tak, była kiedyś sytuacja, gdzie pisała
z pewnym kolesiem. Jednak on po jakimś czasie zażądał od niej nagich fot a ona odmówiła. Wtedy to niby 
on powiedział, że skoro tak, to umieści jej dane w sieci.

Na całe szczęście nie uwierzyłem już w ta jej historyjkę. Grzecznie podziękowałem
i pożegnałem „moją” Kristi.

Od tamtego czasu miałem jeszcze ze 3 podobne historie, gdzie prześliczne niewiasty na maila wysyłały mi swoje zdjęcia. Wszystkie mieszkanki Rosji, wszystkie z trudnymi sytuacjami finansowymi. Każda szukała męża. Kropka w kropkę to co pisała Kristi.
Tym razem kontakt urywałem wręcz natychmiast. Na ich smutne wiadomości odpisywałem:
- Wiem, że jesteś oszustką. Wiem, że chcecie wyłudzić ode mnie kasę, ale nie jestem taki głupi. Nie ze mną te numery.

No nie zgadniecie co było w wiadomościach zwrotnych…, jak myślicie?

To Wam powiem. Zero reakcji na moje słowa. Szablonowo wklejane kolejne rozdziały historyjek. Ktoś po drugiej stronie nawet nie raczył przetłumaczyć i odczytać tego, co im wysyłałem. A bywało,
że w wiadomościach taktowałem ich bardzo ostro.

Po tych akcjach zawiesiłem konto na tym portalu, z kolei otworzyłem na innym.

Dziś już jestem szczęśliwie zakochany, mam piękną żonę i wszystko o czym można sobie zamarzyć. Jednak zanim ją poznałem, miałem jeszcze kilka ciekawych historii. Opisałem je w osobnych opowiadaniach. 

Poczytajcie…, bywają zabawne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Warsaw - Singles City , Blogger